Jedziesz do pracy i słuchasz radia…Oglądasz wiadomości w telewizji…Zasiadasz w kinie w oczekiwaniu na seans….Czytasz artykuł w gazecie…Przeglądasz strony internetowe…. Jeśli robisz którąkolwiek z tych czynności (a kto nie robi?), prędzej czy później dopadną Cię reklamy. Reklamuje się teraz (prawie) wszystko, a znacząca część tych reklam dotyczy suplementów. Nic dziwnego, to potężny rynek, na którym wciąż rosną obroty, już teraz liczone w miliardach.
Ten wpis chciałbym poświęcić właśnie temu zjawisku. Czasem jestem zmęczony nachalnością reklam, czasem żałuję, że kolejny wspaniały „głos” zaczyna mi się kojarzyć z żylakami, bezsennością czy skołatanymi nerwami. Suplementy różnią się od siebie ceną, jakością, przyswajalnością, ale wspólne dla nich jest to, że łatwo wprowadzić je do obrotu. No i że dobrze się na nich zarabia. Pocisz się? Żaden problem-łykasz jedną pastylkę, a ta skutecznie blokuje pocenie się całego ciała (nieważne, że w ten sposób blokujesz bardzo ważny mechanizm chłodzenia organizmu) Masz sesję? – łykasz „sesję”. A magnez? A wapno? A żelazo? Na pewno Ci go brakuje ! Jak może Ci go nie brakować, skoro żyjesz w biegu, stresie (no może już nie aż tak mocnym, bo łykasz jakiś antydepresant), nie masz czasu zjeść czegokolwiek w spokoju, nie mówiąc już o zjedzeniu czegoś wartościowego. Jak zatem możesz mówić, że nie brakuje Ci czegokolwiek? Przekonują Cię o tym reklamy, znani ludzie z ekranu, sportowcy. Coraz częściej także, oprócz krótkiego filmiku czy dialogu radiowego, przekonują Cię też o tym znajomi (powiadają, że rekomendacja znajomego jest niesamowicie skuteczna), do których dotarli ludzie z branży suplementów. A może akwizytorzy skontaktowali się już także z Tobą? Nieważne, istotne jest to, że różnymi środkami przekazu dociera do Ciebie poczucie braku, które należy wypełnić. Wydajesz więc pieniądze i czujesz się z tym dobrze-oto zrobiłam lub zrobiłem coś dla swojego zdrowia. Czy tak jest w istocie? Nie będę narzekać na czasy, w których żyjemy. Wzdychanie do przeszłości czy przyszłości nie ma sensu, trzeba się skupić na tym momencie, w którym się żyje. Mamy takie wspaniałe rzeczy jak internet, liczne sprzęty upraszczające prace domowe i kuchenne, nowoczesne środki transportu, ale mamy także różne deficyty – na przykład deficyt czasu. Rzadko mamy okazję gotować samemu, często z wygody i braku czasu kupujemy dania gotowe lub półprodukty. Dlatego do niemal każdego trafi argument sprzedawcy odżywek :
– Czy wiesz, że nasza żywność nie zapewnia już tych ilości witamin i minerałów jakie są nam niezbędne dla zdrowia? Czy wiesz, że nasze powietrze i ziemia są skażone, a walka z tymi skażeniami pochłania Twoje zasoby wewnętrzne? Musisz jeść witaminy i biopierwiastki, musisz się suplementować! Chyba zależy Ci na zdrowiu, Twoim i Twojej rodziny?
No jasne…jakżeby inaczej. Argumenty są w znacznej mierze trafione. Być może sprzedawca pokaże Ci nawet budzącą grozę tabelkę, taką jak ta:
Co z tym fantem zrobić? Będę z pewnością wracać do tego tematu, bo rozwiązania istnieją. Na tę chwilę chciałbym jednak zaproponować przeczytanie pewnego pytania i odpowiedzi. Pytanie dotyczy DHA (niełatwa nazwa: kwas dokozaheksaenowy), czyli wielonienasyconego kwasu tłuszczowego Omega 3 – baaardzo modny temat wśród suplementów (można przeczytać więcej na ich temat także w moim wcześniejszym wpisie)
Pytanie zostało zadane profesorowi Campbellowi, w tym miejscu podaję link do oryginału, a poniżej zamieszczam moje tłumaczenie:
PYTANIE:
Jestem zaniepokojony dużą liczbą artykułów twierdzących, że DHA jest żywieniowo niezbędny. Reklamy często promują zażywanie tego rybiego oleju (DHA). Dla przydania znaczenia takiemu twierdzeniu dodają wiele publikacji, sugerujących klinicznie potwierdzone korzyści związane z DHA, ponadto informujących, że wegetarianie mają niższe poziomy DHA. Istnieją także badania, łączące te niskie poziomy z takimi chorobami jak Alzheimer oraz ze słabymi wynikami w szkole.
Z drugiej strony pamiętam, że istnieje już trzecie pokolenie wegan, którzy wyglądają zupełnie w porządku, i przypominam, że założyciel społeczności wegan jest wciąż żywy i ma się dobrze, pomimo ponad 50 lat bycia weganem (wszystko wskazuje na to, że pytający ma tu na myśli profesora Campbella i założoną przez niego organizację „Plant-Based Nutrition” – dopisek mój).
Wierzę, że ten temat wciąż budzi kontrowersję, ale (póki co) nie ma określonego RDA (Recommended Dietary Allowances, czyli Zalecanego Dziennego Spożycia), zatem ta substancja odżywcza (DHA) nie jest niezbędnym składnikiem diety.
Wygląda na to, że istnieją pewne przypadki gdzie przyjmowanie zwiększonych ilości olejów (kwasów tłuszczowych) Omega 6 jest korzystne i suplementacja jest wtedy wskazana, ale nie jest to niezbędne. Jakie jest Pana zdanie na ten temat?
ODPOWIEDŹ:
To pytanie jest intersujące nie tylko w kwestii samego DHA, ale również w odniesieniu do definicji odżywiania w ogóle. Znaczenie składników odżywczych wydaje się być rezerwowane dla tych związków chemicznych występujących w żywności, które są wymagane (niezbędne) do życia, ponieważ my, jako ssaki, nie jesteśmy w stanie sami ich wytworzyć.
Tak więc mamy ustalone minimalne i ustalone spożycie tych dodatków (o około 2 odchylenia standardowe powyżej minimalnego spożycia) dla podstawowych związków. Jednakże takie myślenie było i jest nadal bardzo wąskim spojrzeniem na sprawę. Opiera się on na wyborze punktu końcowego, decydującego o tym co jest niezbędne.
Moim zdaniem, jeśli spoglądamy szerzej, to na przykładzie samej Natury odkrywamy tysiące, setki tysięcy, może nawet miliony substancji, które przyczyniają się do zdarzeń i reakcji istotnych dla zdrowia. Poznaliśmy ekstremalnie małą liczbę substancji chemicznych, a jeszcze mniejsza liczba z tych „znanych” substancji odżywczych ma określone RDA.
Co jednak najważniejsze, musimy zrozumieć, że te substancje odżywcze funkcjonują w wysoce zintegrowany sposób, można powiedzieć zespołowy, wpływając w efekcie na zdrowie. Jest więc to kwestia myślenia o zbiorze takich substancji w dużych grupach żywności.
W mojej opinii musimy odrzucić tradycyjny pogląd na żywienie, bazujący na efekcie pojedynczych składników odżywczych, a poważnie potraktować symfoniczną naturę związków odżywczych, pracujących razem. W efekcie całkowity efekt odżywczy jest większy niż suma poszczególnych składników.
Jeśli muszę odpowiedzieć na pytanie, dotyczące DHA, chciałbym tylko powiedzieć, że możemy otrzymać wiele tego typu związków spożywając kwasy Omega 3 zawarte w niektórych roślinach, orzechach, nasionach lnu i tym podobnych. Oczywiście jest tez kwestia równowagi kwasów tłuszczowych Omega 3 do Omega 6, ale równowaga ta występuje w dobrych jakościowo, zdrowych warzywach, owocach, zbożach i orzechach.
Weganom to wystarczy, jeśli tak się odżywiają. Pojawiają się odkrycia, że nawet ci, którzy postępują tylko częściowo w taki sposób żyją 10 lat dłużej i cierpią na mniej przewlekłych chorób degeneracyjnych niż ci, którzy są na typowej diecie amerykańskiej (a zatem, niestety, coraz częściej i polskiej – dopisek mój)
Warto nad tym pomyśleć, zwłaszcza w kontekście jesiennego sezonu na całe mnóstwo warzyw i owoców, którymi możemy się teraz cieszyć. Tak jak wspominałem na początku, do tematu suplementacji będę powracać, i to z pewnością nie raz. Nie ma wątpliwości, że istnieją sytuacje, w których suplementacja jest wskazana. Jednak nie dajmy się zwariować – nie wszystko warto przyjmować w postaci pastylki czy syropu. Znacznie lepszym „źródłem suplementów”, będzie lokalny rynek ze świeżymi warzywami i owocami. Niechże o tym świadczy także tytuł i lektura krótkiego artykułu z Dziennika Gazety Prawnej, zamieszczonego na jednym z największych portali w Polsce.