Od razu wyjaśnię tytuł. Wziął się z wydanej w Polsce w ubiegłym roku książki [tooltip text=”T. Colina Campbella” gravity=”nw”]Od ponad 50 lat zajmuje się badaniami z zakresu żywienia. Jest autorem ponad 300 tekstów naukowych i współautorem wielu ważnych raportów dotyczących polityki żywieniowej i zdrowotnej. Jest współautorem przełomowego i największego badania epidemiologicznego w zakresie żywienia – projektu China Study, określanego jako Grand Prix epidemiologii. [/tooltip] pt Ukryta prawda. W książce rozdział ten brzmi tak: „Rui Hai Liu i redukcjonistyczne jabłko”, ja jednak na potrzeby niniejszego wpisu zmodyfikowałem go.
Redukcjonizm jest wszechobecny w naszej nauce. To dzięki niemu rozbieramy wszystko na czynniki pierwsze, staramy się poznać najmniejsze szczegóły i niuanse. Uczeni w laboratoriach starają się wszystko zmierzyć, zważyć, wyliczyć. Nie ma w tym nic złego, przeciwnie. Dobrze jest wiedzieć. Kłopot pojawia się w momencie, kiedy wiedzę tę wykorzystuje się w celach komercyjnych, poprzez wprowadzanie do sprzedaży wyizolowanych, skoncentrowanych substancji, na przykład w postaci suplementów. Nie zawsze jest to rozsądne (pisałem już o tym tutaj).
A o co chodzi z tytułowym jabłuszkiem? Profesor Rui Hai Liu wraz z zespołem badawczym poddał jabłko licznym badaniom. Pierwsze z nich dotyczyło witaminy C, zawartej w jabłku i jej właściwościom przeciwutleniającym. To bardzo ważna właściwość, którą kojarzy się z opóźnieniem procesów starzenia i przeciwdziałaniem poważnym chorobom. Powszechnie jabłka nie uważa się za dobre źródło witaminy C, bo wedle przeprowadzonych wcześniej (redukcjonistycznych, a jakże) badań, zawiera jej po prostu niewiele. Na pewno mniej od cytryny, którą z kolei na głowę biją owoce dzikiej róży. Żeby być ścisłym, różne dane naukowe podają, że zawartość witaminy C w jabłku waha się w zakresie od 4mg do 21mg na 100g owocu, a zależy to warunków klimatycznych, sposobu uprawy i oczywiście od odmiany. Profesorowi Liu w laboratorium wyszło, że 100g świeżego miąższu ma działanie przeciwutleniające jak ekwiwalent 1500 mg witaminy C. Tylko że z analizy składu chemicznego okazało się, że badane jabłuszko w 100g świeżego miąższu miało zaledwie 5,7mg witaminy C…Wychodziło na to, że aktywność 100g całego jabłka, podobna do działania witaminy C, była 263 razy wyższa od aktywności niespełna 6g witaminy C, wyizolowanej z tych 100g. To oznaczało, że sama witamina C odpowiadała za mniej niż 1% aktywności całego jabłka. Ponad 99% aktywności przejęły inne, zbliżone do witaminy C, związki chemiczne. Wyniki pracy profesora Liu zostały dostrzeżone (prestiżowe czasopismo „Nature”). W podsumowaniu artykułu figuruje konkluzja, że „naturalne przeciwutleniacze ze świeżych owoców mogą być bardziej efektywne od suplementów diety” – w tym przypadku witaminy C. To piękne 🙂 Okazało się, że redukcjonistycznie zaprojektowane badanie (pomiar zawartości witaminy C w jabłku) doprowadziło do zaskakujących wyników. Profesor badał jabłuszko dalej. Kolejne badania Liu i innych naukowców doprowadziły w końcu do sporządzenia listy licznych związków chemicznych, podobnych do witaminy C, między innymi kwercetyny, katechiny, floryzyny, kwasu chlorogenowego, a każda z tych substancji może występować w wielu postaciach. Jabłuszko zrobiło się jakby większe :). Rola tych dziwnie brzmiących substancji jest badana pod kątem zdolności do zahamowania rozmnażania komórek rakowych, redukowania poziomu cholesterolu we krwi, cofania procesów degeneracyjnych i innych.
Jakie można wyciągnąć z tego wnioski?
- Jeśli połykasz pastylkę czystej, wyizolowanej witaminy C, nie dostarczasz żadnych związków, które podnoszą jej aktywność.
- Zwykłe porównanie zawartości witaminy C w dwóch owocach nie powinno przesądzać o tym, który z nich jest zdrowszy.
- Pojedyncza substancja, taka jak witamina C, nie odpowiada za wszystkie właściwości prozdrowotne jabłek.
Dzisiaj potrafimy precyzyjnie wskazać ile danego składnika pokarmowego znajduje się w konkretnym produkcie. Wiemy więc, że jabłko zawiera, oprócz witaminy C, witaminy grupy B, A i Retinol, E i tokoferol, D, K, β-Karoten, likopen, błonnik i minerały. Próbujemy też wskazać ile takiego składnika – choćby witaminy C – powinniśmy codziennie dostarczać organizmowi. Tworzymy tabele referencyjne, umieszczamy na produktach etykiety z informacjami jaki procent danej substancji zaspakaja dzienne, rekomendowane spożycie (GDA). Czy postępujemy słusznie? Przecież każdy z nas jest odmiennym organizmem. Inaczej się żywimy, mamy różną aktywność fizyczną, część z nas czuje się dobrze, część jest osłabiona chorobą. Pozwólmy raczej organizmowi samemu dokonywać wyboru, a wybór ten zapewnijmy poprzez zadbanie o dostarczanie świeżych organicznych produktów natury. Zapamiętajmy, że z nich jest małym cudem natury, pełnym życiodajnych związków. A co do jabłek – przypomnę o starej mądrości: jedno jabłko dziennie trzyma choroby z dala ode mnie. Mamy to szczęście, że w Polsce mamy dostęp do świeżych i smacznych jabłek. Korzystajmy z tego, smacznego 🙂